Nie mam zbyt dobrych wieści, ale po kolei...
Gotowanie drewna stosowałem wyłącznie w pierwszym roku akwarystyki, kiedy to jeszcze patyczki mieściły się w garnku. Obecnie nie stosuję — nie mam zresztą takich garnków. Stosowałem natomiast długotrwałe moczenie w ciepłym roztworze (60 L kubeł na śmieci, stara grzałka do wody powieszona na kiju i jazda), ale nie soli, tylko NaOH! Potem HCl, na koniec czysta woda.
Czemu tak?
Odpowiem zaczepnie: a czemu sól?
Ano po to ponoć, by wybić całą biologię. Tylko czemu ta biologia miałaby być szkodliwa, tego już nie piszą... Oczywiście, jakieś choroby, jaja pasożytów itp., ale to tak naprawdę drobiazgi. Niektórzy natomiast sądzą, że gotując z solą usuną z drewna szkodliwe substancje.
Co to za szkodliwe substancje w drewnie nie odpowiem od razu, bo sprowokowany przez „Radka” (=
@radmac w Drozdowie), przygotowuję (przeredagowuję) większy post o drewnie w akwarium, tylko nie wiem, gdzie powinno być jego miejsce... (
Any mod aboard?)
Odpowiem za to o innych substancjach, które same w sobie szkodliwe nie są.
Pierwsza z nich to białko.
Nie ma go w drewnie zbyt dużo, bo drewno to zasadniczo martwa tkanka z pozostałością ścian komórkowych, ale już bez protoplastu (czyli tej zupy wewnątrz komórki). Jedyne miejsce o znacznej jego zawartości to kambium, czyli cieniuteńka warstwa na styku drewna i kory — w tym miejscu zarówno drewno, jak i kora przyrastają, czyli żyją. A czy to białko jest trujące? Zasadniczo nie, przecież m.in. białkiem karmimy naszych podopiecznych. Rzecz jasna może powodować zmętnienie i kożuch na powierzchni, ale to jeszcze nie koniec świata, jeśli nie liczyć potencjalnej przyduchy. Jednakowoż to samo nietoksyczne białko, jeśli się je pozostawi w spokoju, zacznie ulegać rozkładowi, z wydatną pomocą różnych mikroorganizmów. I wtedy robi się ciut gorzej, bo w wyniku rozkładu cysteiny i metioniny (aminokwasy białkowe) powstaje H₂S — siarkowodór — śmierdzący i trujący. I rzeczywiście — jest on w stanie wybić ryby i nie tylko. No i ten smród, całkiem niefajny, jak sama zauważyła
@eva. Przy okazji jest to także jedyna rzeczywista przyczyna, dla której strefy beztlenowe mogą okazać się zabójcze, choć zazwyczaj produkcja H₂S w podłożu jest na tyle powolna, że nic się nie stanie, przynajmniej dopóki nie wzruszamy gwałtownie podłoża (i oto mamy przy okazji naukowe wyjaśnienie dla nieodmulania, bo przecież nie z lenistwa...).
No dobra, to jak się pozbyć tego białka?
Normalnie, metodą akwarystyczną. Na cierpliwość.
Otóż białko jest najmniej trwałym składnikiem drewna i różne mikroorganizmy sobie szybko z nim radzą, w znaczeniu konsumpcji. Czyli zostawiamy kija na ogródku/balkonie i na rok zapominamy.
Że za długo? Zawsze powtarzam:
w akwarystyce pośpiech jest wskazany wyłącznie podczas zbierania wody z podłogi.
Białko nieco rozpuszcza się w wodzie (tj. część białka się rozpuszcza) dzięki czemu można proces nieco przyspieszyć, mocząc kija w wodzie. Ale nie kilka godzin, tylko kilka tygodni. Najlepiej byłoby w tym czasie zapewnić stały przepływ wody, czyli rzeczka/strumyk nieopodal. Inaczej ryzykujemy naszym powonieniem, bo siarkowodór powstanie na pewno, pytanie tylko, w jakiej ilości. Moje rozwiązanie, czyli balia, ogródek i deszcze jest też skuteczne — w końcu smród się ulatnia...
A gotowanie?
Cóż, w szkole uczą, że białko można zdenaturować, czyli zniszczyć jego strukturę, co skutkuje m.in. wytrąceniem z roztworu. Gotowaliście kiedyś jajka? No właśnie, białko się ścina. No to jak po ścięciu białka chcecie je usunąć?
Co gorsza, takie zdenaturowane białko szybciej się psuje!
A sól? To ciekawe, bo wysalanie białka uchodzi za proces, który powoduje wytrącenie białka z roztworu bez denaturacji. Ale...
Wytrącenie, czyli znów to samo...
Zatem gotowanie drewna, z solą czy bez soli, nie prowadzi do sukcesu na polu mętnej wody, kożucha i smrodu!
Jeśli już to samo płukanie wodą, byle nie za gorącą (ciepła jest
okay).
Albo...
Przeczytajcie jeszcze raz drugi akapit.
Białko łatwiej rozpuszcza się w roztworze NaOH niż w wodzie! Rozpuścić można nawet część białka już zdenaturowanego. Czyli kret lub wizyta w sklepie chemicznym załatwia sprawę. Potem płukanie z HCl, żeby zobojętnić NaOH, które bez tego nie da się wymyć. Przy okazji zrobiliśmy teraz roztwór soli, więc tradycjonaliści będą zaspokojeni. Na koniec płukanka wodą i gotowe. Tylko płukanka nie oznacza 5-minutowej akcji z wężem ogrodowym, a kolejne dni kąpieli.
Jeszcze jedna rada.
Jeśli nie macie zdrowia, by łazić po wertepach w poszukiwaniu na wiór wyschniętych kijów, zaparcia, by wydłubywać z bagien kije potopione, ani cierpliwości, by czekać do następnego sezonu, zdejmujcie korę. Kije z korą mają swój urok, ale pomiędzy drewnem i korą czai się białko. Resztę już wiecie.
A teraz coś na koniec...
To tylko część prawdy!
W drewnie są jeszcze czasem gumożywice (takie żywice, co naprawdę nie są żywicami, tylko w dużej części węglowodanami — jeśli słyszeliście o pektynach, to będzie blisko). Otóż zupełnie nie są one toksyczne, jak białko. Występują w licznych gatunkach, np. różowatych, jak jabłoń, śliwa...
No i stąd nieporozumienie, o rzekomo zakazanych w akwarystyce drzewach owocowych.
Gumożywice, choć nie są trujące (jak białko), to mogą być pożywką dla różnych organizmów (jak białko), powodując np. pokrywanie czasowe drewna brzydkim szarym glutem (gdzieś ktoś pisał, że to śluzowce, ale niepoparte to było niczym poza opinią autora, więc mam poważne wątpliwości).
Mogą też powodować zmętnienie i kożuch. Nie zawierają azotu ani siarki, więc przynajmniej one nie będą smrodzić.
Jak się ich pozbyć? Dokładnie tak samo, jak wyżej opisane. Szybko ulegają biodegradacji, rozpuszczają się częściowo w wodzie i lepiej w NaOH.
A kupowanie rzekomo wypreparowanych korzeni...
Pozostawiam to Waszej decyzji.
Ja nie wydałem na to ani złotówki, choć gdyby policzyć odczynniki, energię, narzędzia...
Ale przynajmniej wiem, co wkładam do zbiornika.
Edyta, bo zapomniałem:
eva pisze: ↑piątek 03 mar 2023, 17:49
Czy ten garnek mogę potem używać do żywności?
Jak najbardziej, nawet jeśli pokryje się czarnym nalotem, który trudno będzie doszorować, to nie ma tam nic toksycznego, po umyciu oczywiście.